Paweł Pozorski
Autyzm jako określenie pojawił się po raz pierwszy w artykule Leo Kannera w 1943 roku. Ten wybitny psychiatra i badacz opisał 11 dzieci, które przejawiały pewne zachowania, niedające się kategoryzować. Nazwał ten wzorzec wówczas autyzmem wczesnodziecięcym (gr. autos- sam). Nazwa ta zdradza nam już po części charakter tego zaburzenia.
Dzieci, które badał wówczas Kanner, wykazywały, jak to opisywał: zaburzenia kontaktu uczuciowego, skrajnie nasilone dążenie do samotności, brak zaangażowania w interakcje społeczne, obsesyjna potrzeba niezmienności otoczenia oraz inne trudności związane z interakcjami społecznymi.
Dzisiaj wiemy jednak, że autyzm to zaburzenie rozwoju i pomimo wielu różnych terminologii i kontrowersji, wiadome jest, że ta nieprawidłowość nie jest schematyczna i potrafi przebiegać według większego lub mniejszego nasilenia.
Dziecko ze zdiagnozowanym autyzmem może mieć stwierdzone różne dysfunkcje w kontaktach społecznych o różnym nasileniu. Najczęściej jednak możemy zauważyć zaburzenia w zwykłym kontakcie wzrokowym. Osoby z autyzmem rzadziej patrzą na twarz i często inaczej spoglądają na świat. Poznają otoczenie przez inne zmysły inaczej niż rówieśnicy, a podczas dynamicznej sytuacji społecznej częściej zwracają uwagę na gestykulację, kontekst zdarzenia i usta, a rzadziej na ekspresję czy mimikę twarzy. Czasami występują u nich problemy z koncentracją i odnajdywaniem się w nowym środowisku.
Dziecko z autyzmem zazwyczaj lubi sytuacje, w których czuje się komfortowo, kiedy ma przewidziany plan dnia. Często wykonywaniu codziennych czynności mogą towarzyszyć określone procedury i porządek (np. intencjonalne odkładanie szczoteczki w określone miejsce, jedzenie konkretnych dań w odpowiadające dni tygodnia). W takich sytuacjach osoby z tą dysfunkcją czują się komfortowo. Nie znaczy to jednak, że jako rodzic powinniśmy biernie się temu przyglądać.
W 2010 roku Departament Edukacji Iowa wypuścił ciekawą broszurę informacyjną dla rodziców dzieci ze stwierdzonym autyzmem. Podano w niej cztery kroki, dzięki którym opiekunowie mogli pomóc swoim pociechom:
Przede wszystkim to punkt czwarty mówi nam o tym, aby nie bać się zachęcania. Oczywiście nie należy nikogo zmuszać, jednak warto zastanowić się nad podjęciem przez dziecko dodatkowych aktywności. Dzieci z autyzmem bardzo często przypisują dużą wagę swoim zainteresowaniom, które mogą przyjmować najróżniejszą formę – od aktywności fizycznej, przez zbieranie znaczków, aż po usilną chęć zdobywania wiedzy na temat pingwinów. To dla nich bardzo ważne i jako opiekunowie, powinniśmy wzmacniać w nich poczucie własnej wartości i okazywać szacunek do ich pasji.
Dzieci z autyzmem mają niełatwe zadanie w dzisiejszym świecie, ponieważ są bardzo wrażliwe na bodźce pozaspołeczne takie jak dźwięk czy zapach. Mogą reagować na nie w różny sposób, więc trzeba zwracać na to szczególną uwagę, szczególnie podczas nowych aktywności.
Basen jest miejscem raczej głośnym i ciekawym. Znajduje się w nim dużo wody, ludzie są ubrani w niecodzienne stroje kąpielowe, a wielkie okna i reflektory potrafią dostarczyć duże ilości światła. Jest to miejsce, które potrafi przerosnąć przeciętnego pięciolatka, a co dopiero osobę wyczuloną na takie bodźce. Nic więc dziwnego, że rodzice często boją się takich miejsc i mocno zastanawiają się, czy podejmować lekcje nauki pływania dla swoich dzieci. Co więc w takim razie zrobić, aby ułatwić to zadanie naszemu dziecku?
Pamiętajmy o tym, że nasze dzieci potrzebują ogromnego wsparcia nie tylko z naszej strony, ale również ze strony terapeuty i kadry pedagogicznej. Każdy rodzic musi podjąć decyzję o rodzaju i sposobie podejmowania aktywności fizycznej. Zajęcia w formie “1 na 1” są mniej obciążające ze względu na indywidualny tok nauczania. Z kolei zajęcia w grupie mogą być świetnym treningiem społecznym, który będzie uzupełniał terapię dziecka.
W 2015 roku w czasopiśmie ,,Brain”, ukazał się artykuł dotyczący badania propriocepcji (czucia głębokiego) u dzieci ze stwierdzonym autyzmem. Wzięto pod uwagę grupę ASD (z autyzmem) oraz grupę porównawczą w tym samym wieku, który oscylował między ósmym a dwunastym rokiem życia. Badani mieli za zadanie zagrać w grę, która została upodobniona do starych automatów z mechaniczną ręką zamiast joysticka. Zadanie było bardzo proste – dzieci miały przy pomocy ręki podążać za celem w postaci małego kwadratu na ekranie i ,,strzelać do niego”. W tym czasie cel przemieszczał się po ekranie, utrudniając trafienie na różne sposoby i z różną prędkością. Po paru próbach, do gry dodano zaprogramowaną ,,siłę”, która sprawiała, że mechaniczne ramie utrudniało podążanie za celem, schodząc na wszystkie możliwe strony. Oprócz tego dodano utrudnienia wizualne, które polegały na sporadycznej zmianie położenia kursora na ekranie. Odpowiednio długie ,,ostrzeliwanie” celu było wynagradzane w postaci punktów, a po całej sesji trwającej nie dłużej niż 40 minut – każdy uczestnik mógł wybrać zabawkę z przygotowanego przez badaczy worka.
Jak się okazało, wyniki wskazywały, że dzieci ze stwierdzonym autyzmem podczas gry były celniejsze, lepiej podążały za celem i szybciej uczyły się na błędach wywoływanych przez mechaniczne ramię niż grupa porównawcza, a więc szybciej reagowały na bodźce czuciowe, wynikające z pracy ramienia. Niestety jak się okazało, ta grupa gorzej radziła sobie z bodźcami wzrokowymi i ciężej było jej się odnaleźć w sytuacji zmiany położenia kursora.
Na niekorzyść rzetelności badania wpływa jednak ilość badanych, ponieważ w grupie ze stwierdzonym autyzmem było zaledwie 20 dzieci, a grupę porównawczą stworzono z takiej samej ilości uczestników o podobnym wieku.
O czym może mówić to badanie? Proprioceptory to najprościej mówiąc zakończenia nerwowe, które znajdują się w naszych ścięgnach, mięśniach szkieletowych oraz torebkach stawowych. Propriocepcja to pojęcie nawiązujące również do narządu równowagi. Odpowiada między innymi za to, że każdy z nas, kiedy zamknie oczy, jest w stanie powiedzieć gdzie znajduje się jego ciało, w jakim położeniu i co robi jego ręka. Bez tej zdolności, nie bylibyśmy w stanie wiedzieć, jak mocno skurczył się nasz mięsień, gdzie znajduje się nasze ciało. Nie bylibyśmy w stanie uczyć się nowych wzorców ruchowych. Co więcej, mało prawdopodobne, że bylibyśmy w stanie ustać na własnych nogach.
Możemy więc wnioskować, że uczestnicy ze stwierdzonym autyzmem w jakiś sposób lepiej reagują na bodźce czuciowe, niż rówieśnicy. Może to świadczyć o tym, że łatwiej im uczyć się nowych zdolności ruchowych i są w nich dokładniejsi. Oczywiście temat ten wymaga głębszego zrozumienia, ale są to przesłanki, które wręcz powinny zachęcać rodziców, do uczestniczenia wraz z dziećmi w zajęciach fizycznych.
Jeżeli dziecko będzie się szybko uczyło, odczuwało przyjemność ze sportu i chętnie uczestniczyło w zajęciach, będzie wzmacniało poczucie swojej własnej wartości oraz samodzielność, co jest szczególnie istotne w przypadku właśnie dzieci z każdą możliwą dysfunkcją społeczną.
Bibliografia: